Odwzajemniłam uśmiech, po czym zakaszlałam przez ten kurz.
-Sama odbudowujesz posiadłość? -spytał po chwili, ja przytaknęłam.
-Em, oczywiście. Heh była promocja... i myślę że będzie ładnie tylko trzeba pracować. Ogólnie całe życie tak pracuje. - rzekłam z uśmiechem i przyjaznym nastawieniem. Chłopak kiwną głową na zrozumienie po czym spojrzał na moją klacz która skubała siano niedaleko starej stajni.
-Stajnie też odremontowałaś? -ruszył w tamtą stronę.
-Jeszcze nie, - dorównałam mu kroku. - ogólnie najpierw sprzątam trochę domek, dach trzeba folią zasłonić.. a co do stajni to tutaj podobnie, mam nadzieje że drewna mi starczy... - rzekłam ostatnie słowa trochę ciszej spoglądając na materiały.
-Łatwo nie jest ale sądzę że razem z Dianą damy rade - rzekłam wesoło.
-To Diana? - podszedł do klaczy , wyciągnął do niej rękę a ta się podłożyła przysuwając mordkę.
-Tak, wyhodowuje od źrebaka - dodałam , klacz tupnęła nogą. - no dobra... wychowywałam bo tera to bardziej ona mną się zajmuje - zaśmiałam się, u mężczyzny pojawił się znów delikatny uśmiech. Westchnęłam wyginając kręgosłup który trochę postrzelał jak z karabinu.
-No to... wracam do roboty.. noc już nie długo. Jak nie zdążę zmuszona będę całą noc pracować. - rzekłam spokojnie idąc w stronę domku.
-Dasz rade? -spytał jakby lekko zdziwiony.
-Hm.. raczej tak. - uśmiechnęłam się. Weszłam do budynku, omijałam niektóre ruiny. Francis wszedł chwile później za mną.
-Wow... - cicho rzekł rozglądając się. Trzymałam w rękach trzy worki gdzie spakowane były części budynku oraz rozwalone drewniane rzeczy, jak stół czy szafa. Przyznam że lekkie nie były.
-Przepraszam.. - rzekłam gdy chciałam wyjść, chłopak zwolnił miejsce w drzwiach wchodząc głębiej. Postawiłam worki przed domem.
-Zaprosiła bym pana na kawę ale no nie mam jak, przynajmniej tera - zaśmiałam się lekko dalej wesoło nastawiona.
-Mów mi proszę Francis - powtórzył uśmiechem.
-Przepraszam, to z przyzwyczajenia. - dodałam.
Francis? :3