czwartek, 30 lipca 2015

Od Mary C.D. Francisa

Mężczyzna był wysoki i przewyższał mnie o głowę. Jego ciemne oczy świdrowały mnie na wylot.
-Tak. Nazywam się Mary Winchester -powiedziałam dosyć cicho.
-Dosyć nietypowe nazwisko jak na tą część świata.
-Moi przodkowie pochodzili z Ameryki Północnej .
-Interesujące -ponownie się uśmiechnął a kosmyk jego blond włosów spadł mu na czoło. Delikatnym ruchem dłoni poprawiłam go i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam.
-Ja...-zaczęłam.
-Nie musisz przepraszać - na mojej twarzy również pojawił się uśmiech. Mimo jego wysokiego stanu wydawał się taki rzeczywisty. Pewnie dlatego ze nie widziałam go jeszcze w złotej koronie. Nigdy nie miałam styczności z mężczyznami, nie licząc mego brata, i nie wiedziałam jak mam się zachowywać. Oczywiście znałam wszystkie zasady dobrego zachowania lecz nie stosowałam ich w praktyce. Na szczęście w pokoju była Lady, która podeszła do cesarza.
-Chyba musimy już iść -powiedziała.
-Dobrze -odpowiedział kobiecie później ponownie odwracając się w moją stronę. -Czy uda mi się jeszcze ciebie spotkać?
- Wydaje mi się że to bardzo prawdopodobne -uśmiechnęłam się.
Nie była to najdłuższa czy najciekawsza rozmowa ale przy nim wydawało się że wszystko jest prostsze. Wróciłam do swojej komnaty. Siedziała tam mała Santana.
-Widziałam jak rozmawiasz z cesarzem. Jaki on jest? -spytała.
-Nie wiem. Musiał szybko wracać więc nie rozmawialiśmy długo.
Gdy nadszedł wieczór księżyc pojawił się na niebie. Był naprawdę jasny. Otworzyłam więc drzwi i wyszłam na balkon. Gdy spojrzałam w dół zobaczyłam kierującego się do ogrodu cesarza.

|Francis?|

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz