czwartek, 20 sierpnia 2015

Od Mary C.D Goran

Zmarszczyłam brwi. Co to było za pytanie.
-Do węży?-spytałam. Może źle usłyszałam.
-Tak - kiwnął głową.
-Kojarzą mi się jedynie z godłem mego wuja. Czemu pytasz?
-W stajni znaleziono jednego. -Włożył dłoń do torby a po chwili wyjął z niej dorodnego węża. Nie bałam się tych gadów. Wręcz przeciwnie, fascynowały mnie. Zawsze zastanawiałam się jakim sposobem potrafią otworzyć paszczę na tyle szeroko by pożywić się zwierzęciem od siebie większym. Czytałam jednak o nich jedynie w książkach. Ten był pierwszym, którego widzę na własne oczy. Nie licząc tego, który ukąsił mego konia. Nie widziałam go dokładnie gdyż trawa była wysoka i rosła gęsto. Ciężko było go więc dostrzec.
-Interesujące stworzenie - powiedziałam cicho.

Goran?

Od Adama C.D Arvella

Kiwnąłem głową.
-Dobrze Lady. To znaczy Arvello.
Dziewczyna cicho się zaśmiała. Ja odpowiedziałem lekkim uśmiechem. Zza zakrętu nagle wybiegł młody chłopak. Nie mógł mieć więcej niż 15 lat. Bardzo mu się śpieszyło i wpadł na Arvellę. Udało mi się złapać ją w ostatnim momentem. Dzieliło ją kilka cali od zimnego podłoża. Pomogłem jej złapać równowagę by mogła stanąć o własnych siłach.
Ciekawe dokąd mu się tak śpieszyło -mruknąłem pod nosem.
-Może biegł do ukochanej -zażartowała.
-Raczej od niej uciekał - dodałem.

Arvella?

sobota, 15 sierpnia 2015

Od Arvelli C.D Gorona

Spojrzałam na dość przystojnego mężczyzne i zastanowiłam się nad jego pytaniem.
- Mogłam.
- To czemu tego nie zrobiłaś ? Ktoś mógł go ukraść.
Zaśmiałam się.
- Nikt by go nie ukradł gdyż nie dał by się dosiąść nikomu innemu niż mnie. Poza tym niezły z niego uparciuch. A nie zabrałam go ze stajni dlatego, że zajęło by mi to więcej czasu. Chciałam też niezauważona zniknąć na jakiś czas a nie udało by mi się to gdybym ostentacyjnie przejechała od stajni poprzez ogrody aż tutaj. Nie sądzisz?
Goran ?

piątek, 14 sierpnia 2015

Od Santiago C.D. Astrid

Po co ona za mną lezie? Zapewne nie ma nic ciekawszego do roboty, albo chce mnie zdenerwować. No cóż. Zobaczymy czy to się jej uda. Oczywiście może sobie za mną łazić, ale tylko do rana. Przed wschodem słońca du** w kroki i spier****j.
- Mieszkasz w Wiedniu? – usłyszałem jej głos po kilku sekundach ciszy. Nie odwróciłem się. Szedłem nadal przed siebie, bez celu. Po prostu chciałem się przejść. Gdyby nie ona, bym coś ukradł. Jednak ze świadkami nigdy nic nie wiadomo.
- Tak. – moja odpowiedź była krótka. Znowu kilka sekund ciszy.
- Czym się zajmujesz? – po tych słowach stwierdziłem, że to będzie długa noc, jednak może ciekawa, bo inna niż wcześniejsze noce, które zawsze wyglądały tak samo – wyjść, przejść się, ukraść, przejść się, wrócić.
- Niczym ciekawym. – wzruszyłem ramionami. W sumie nie mam nic do stracenia. – Kowal. – chyba zrozumie przesłanie tego słowa. Na głupią nie wygląda, jednak czasem pozory mogą mylić.

<Astrid?>

Od Gorana C.D Arvelli

Na koniu który przed momentem stał samotnie siedziała dziewczyna o rudawych włosach.
- To twój koń ?- zapytałem dziewczynę.
- Tak. Zgadza się. Coś się stało ?
- Nie tylko miałem właśnie zamiar odstawić go do stajni.
- Dlaczego ?
- Bo stał bez jeźdźca przywiązany do drzewa a nikogo nie było w okolicy więc pomyślałem , że ktoś go porzucił.
- Nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Poprosiłam żeby stajenna go tu zostawiła bo miałam zamiar się przejechać.
- Nie mogłaś zabrać go po prostu ze stajni ?
Arvella ?

czwartek, 13 sierpnia 2015

Od Astrid C.D. Santiago

-Ok jednak wolę Pote.- odpowiedziałam i poszłam za nim. Byłam ciekawa jego osoby. Oby nie okazał się zwykłym, prostackim dupkiem patrzącym na kobiety tylko po to aby spędzić z nimi noc. Nie mogłam odgadnąć po jego zachowaniu czy mu przeszkadzam czy nie, chciałam się czegoś o nim dowiedzieć.
-Mieszkasz w Wiedniu?- zapytałam.
(Santiago?)

Od Santiago C.D. Astrid

Przyjrzałem się dziewczynie. całkiem ładna, jakby miała w sobie tą iskrę, jednak najbardziej przykuło mój wzrok jej czerwona peleryna. "Jak Czerwony Kapturek" pomyślałem. Dziewczynie podeszła do mnie bliżej i wysunęła dłoń ze sztyletem w moją stronę. Patrzyłem na nią podejrzliwie, ale nie wyglądała na taką, co cię omami, a potem wbije ci nóż w plecy i to dosłownie. Przyjąłem moją broń.
- Jak się nazywasz? - zapytałem z ciekawości. Dziewczyna chwile milczała.
- Astrid. - jak widać nie ufa mi. I dobrze robi. Nigdy nie ufaj komuś, kogo właśnie poznałeś.
- Jeśli powiem Kapturek, to do ciebie - po tych słowach odwróciłem się i zacząłem iść przed siebie. - Jestem Pote Galvez - przedstawiłem jej się fałszywym imieniem i nazwiskiem - na wypadek. Jeśli będę ją nadal spotykał, musi mi udowodnić coś, żebym jej wyjawił prawdziwą tożsamość. Od innych ludzi w tym kraju niczego się nie dowie, gdyż każdemu się przedstawiam jako Pote Galvez. - Nie którzy mówią mi Pinto - dodałem, nie odwracając wzroku. Patrzyłem przed siebie, idąc powoli.

<Astrid?>

środa, 12 sierpnia 2015

Od Astrid C.D. Santiago

Gdy tylko powóz wjechał do Wiednia nie chciałam jechać prosto do pałacu, więc rozkazałam woźnicy aby zatrzymał powóz. Nie byłam księżniczką więc sama otworzyłam sobie drzwi i wysiadłam. Woźnicy przekazałam aby pojechał dalej informując że zjawię się później. Woźnica odjechał a ja stałam przed lasem. Postanowiłam iść do niego. Nagle zauważyłam że nie jestem sama. W lesie też był jakiś mężczyzna. NIe miałam co robić więc postanowiłam go śledzić. Nie byłam w  tym najgorsza, lecz też nie najlepsza. Chłopak chyba zauważył mnie mimo że byłam w krzakach. Nagle chłopak odwrócił się i rzucił w moją stronę sztyletem. W ostatniej chwili uchyliłam się na tyle aby ostrze jedynie otarło się o moją skórę a nie wbiło się w ramię. Odwróciłam się i podniosłam sztylet, po czym wyszłam z krzaków.
-Czegoś chcesz?- zapytal mnie nieznajomy.
-Oddać ci sztylet.- powiedziałam i podałam mu sztylet.
(Santiago?)

wtorek, 11 sierpnia 2015

Od Francisa C.D. Mary

Nie chciałem mówić Mary o moim śnie więc grzecznie ją zbyłem. Mary wyczuwając chyba że to nienajlepszy moment aby mnie wypytywać postanowiła zmienić temat rozmowy.
-Piękny dziś dzień, prawda?
-Tak zaiste ładny.- odpowiedziałem patrząc w niebo. Nagle coś spłoszyło konie. Drina stanęła dęba z przerażenia ale udało mi się utrzymać. Jednak koń Mary był bardziej narowisty.
(Mary?)

Od Francisa C.D. Arvelli

Odprowadziłem Lady Arvellę do jej komnat a sam skierowałem się w stronę mojego gabinetu chcąc dokończyć pracę którą przerwałem. Było bardzo dużo sprawozdań. Udało mi się na szczęście skończyć przed podaniem obiadu. Postanowiłem pójść po Arvellę i ją zaprowadzić do jadalni.
(Arvella?)

!! Magnatka z Islandii !!

Astrid Valerie Rohkeus
Magnatka z Islandii

Od Morgany Do Adama

Obudziły mnie promienie światła, sączące się przez okno do mojej komnaty. Pierwszą myślą jaka zapadła mi w głowie, było iść do moich wierzchowców. Ubrałam się w pierwszą suknię, jaką znalazłam w swojej szafie i ruszyłam do stajni. Od razu znalazłam Pianissime i Desperado, w boksach obok ciebie. Pogłaskałam jednego z nich i wtedy zauważyłam dziewczynę.
- Możesz osiodłać mojego konia? - spytałam jej, gdy przechodziła obok.
- Oczywiście - odparła i wyprowadziła Pianissime z boksu. Wróciłam do swojej komnaty i założyłam krótką brązowo-białą sukienkę, którą zawsze zakładałam do jazdy konnej. Wróciłam po chwili, a moja klacz już była osiodłana.
- Dziękuje. Jak się nazywasz? - spytałam biorąc wodze.
- Stella - odparła. Wsiadłam na konia i ruszyłam do pobliskiego lasu. Tak dawno nie czułam wiatru we włosach.
- Szybciej - zaśmiałam się, a mój wierzchowiec zrobił to o co go poprosiłam. Teraz pędziliśmy jak wiatr. Moje rozpuszczone włosy, unosiły się do tyłu, ale nagle zahamowałam. Zauważyłam jakąś postać niedaleko mnie, także na koniu. Podjechałam bliżej i zauważyłam mężczyznę, który spojrzał na mnie.
- Witaj - powiedziałam.
<Adam?>

Od Arvelli C.D Adama

Nie oglądałam nigdy słońca z pokładów statków gdyż większość podróży spędzałam w swojej kajucie.
-Skoro tak mówisz bardzo chętnie to zobacze.
Zauważyłam, że Adam zachowuje się trochę bardziej powściągliwiej niż na początku rozmowy. A nawet zaczął zwracać się do mnie Lady. Nie przeszkadzało by mi to gdybyśmy znajdowali się wśród większej grupy ludzi gdzie każdy baczy na to czy zachowywana jest etykieta i odpowiednie zwroty podczas rozmów. Jednak teraz szliśmy ulicą i nikt nie wiedział kim jestem oczywiście oprócz niego.
- Proszę mów do mnie po prostu Arvella bez tych całych tytułów. - zwróciłam się do niego.
Wiem , że rodzice nie pochwalali takich zachowań ale nie musiałam robić wszystkiego jak oni chcieli.
Adam spojrzał na mnie niepewnie chyba nie do końca wiedząc jak na to zareagować.
- Naprawdę. Myślę, że tak będzie łatwiej.
Adam ?

Od Mary C.D Francisa

Podjechałam do cesarza, który chyba zmierzał do miasteczka.
-Witaj Mary-powitał mnie.
-Cesarzu...
-Czy coś jest nie tak?
-Chodzi o dzisiejszy posiłek.
-Nie smakowało ci jedzenie?
-Nie, jedzenie było bardzo pyszne. Zauważyłam jednak że coś cię trapi.
-To nic ważnego. Nie musisz się martwić.

Francis?

Od Adama C.D Arvelli

Poczekałem chwilę by móc się zastanowić. Nigdy nie interesowałem się handlem. To nie było dla mnie. Ojciec jednak nie pozwoli mi zająć się niczym innym.
-Wiem że to zapewniłoby mi dostatek lecz ja wolałbym zaryzykować. Wypłynąć w morze nie oglądając się. Odkryć nowe tereny.
-Niczym Krzysztof Kolumb.
-Niczym Krzysztof Kolumb -uśmiechnąłem się. Doszliśmy już prawie do pałacu, a słońce, które wcześniej zastąpił księżyc zaczynało świtać.
-Jest naprawdę piękne.
-Słońce?-spytałem a księżniczka kiwnęła głową.- Jeśli Lady będzie miała ochotę chętnie zabiorę ją kiedyś na pokład. Wtedy ta kula światła wygląda jeszcze lepiej.
Arvella?

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Od Gorana C.D Mary

Biegliśmy aż do stajni gdzie wyprzedziłem stajennego i przedarłem się przez ludzi do boksu. Karino rzucał się w środku i rżał przerażony. Ludzie krzyczeli i tworzyli nie potrzebne zamieszanie.
- Rozejść się w tej chwili i nie zbliżajcie się do tego boksu dopóki nie zabiorę z tąd konia. Ludzie posłusznie rozeszli się a Karino uspokoił się trochę.
- Co się stało ?- zapytałem stajennego.
- W środku jest wąż ale koń za bardzo się rzucał żeby go z stamtąd usunąć. Wcześniej go tam nie było daje słowo sprawdzałem. Nie wiem jak on się tam znalazł .
Zajrzałem do środka i już wszystko wiedziałem.
- To nie twoja wina ale musisz mi teraz pomóc . Tylko nie panikuj.
Otworzymy boks kiedy Karino tylko wyjdzie musisz go złapać i zabrać do innego boksu ją się resztą zajmę.
Stajenny przytakną. Otworzyłem boks a on złapał Karino i zabrał go gdzie indziej ja sam weszłem do boksu i zamknąłem go za sobą . Wziąłem jedną z moich toreb i wyciągnołem rękę w kierunku węża. Patrzył na mnie chwilę po czym skoczył na moją rękę i zaczął owijać się wokół niej.
- Oj maleńka narobiłaś mi kłopotów. Kiedy wślizgłaś mi się do torby ?
Spojrzałem na nią a ona ocierała się o moją szyję patrząc na mnie tymi swoimi oczami. Zdjąłem ją delikatnie z ramienia i schowałem do torby. Poczym poszłem porozmawiać ze stajennym.
-  Następnym razem kiedy zobaczysz węża wyprowadź konia i mnie zawołaj . - powiedziałem na końcu.
Pożegnałem się z nim i wróciłem do Mary z torbą na ramieniu .
Jak wiele problemów robią niedoinformowani ludzie. Gdyby nie robili tyle hałasu Karino by nie zaaregował na węża bo był do nich przyzwyczajony.
Kiedy znowu znalazłem się w ogrodzie zobaczyłem Mary spacerującą po alejkach więc dołączyłem do niej.
- Już wszystko dobrze ?- zapytała
- Sytuacja opanowana. Mam tylko jedno pytanie jakie masz podejście do węży ?
Mary ?

Od Arvelli C.D Francisa

Podążyliśmy przez szereg korytarz aż dotarliśmy do pokoji które ostatnio zajmowałam . W środku były już moje bagaże. Cesarz pożegnał się ze mną gdyż nie mógł poświęcić mi wiele czasu ze względu na natłok pracy jaka go czekała. Ukłoniłam się i podziękowała za miłe przywitanie i odprowadzenie do pokoju poczym każde z nas poszło w swoim kierunku. Ja weszła do pokoju a cesarz podążył korytarzami do swojego gabinetu .
Francis ?

Od Francisa C.D. Mary

Śniadanie przeszło spokojnie. No jeśli można tak ująć ciągłe zagadywanie do mnie przez doradców i innych ważnych ludzi. To jest naprawdę męczące. Wysłuchując dowódcy wojsk o statystykach przez chwilę udało mi się złapać spojrzenie Mary. Była taka uśmiechnięta i spokojna...nie to co w moim śnie. Po śniadaniu udało mi się wyrwać na chwilę z pałacu Poszedłem do Driny i pod pretekstem przejażdżki do ludu wyjechałem z pałacu. Po drodze ktoś do mnie podjechał. To była lady Mary.
(Mary?)

Od Arvelli C.D Adama

Kiedy wypowiedział ostatnie zdanie już wiedziałam dlaczego jego nazwisko jest mi znane. Moja przyjaciółką wiele razy opowiadała mi o kłótniach szwaczek na temat importerów tkanin. Każda miała swojego ulubionego ale zawsze wszyscy zawodzili. Tylko jeden importer się nie zmieniał a był nim właśnie Carlsson. Znany i niezawodny jak zwykła mówić.
- Twój ojciec zna się na swoim fachu i ma bardzo dobrą opinię wśród moich dworzan i personelu . Pewnie często podróżuje ?
- Tak.Dosyć często zwykle pływa po morzach i oceanach.
- Towarzyszysz mu w jego wyprawach?
- Kiedy tylko mi się uda.
-  Lubisz wodne wyprawy ?
- Bardzo. Od najmłodszych lat ojciec zabierał mnie na statek i podróżowałem wraz znim. Niekiedy nie miałem ochoty wracać na ląd. A ty lubisz podróżować ?
- Sama nie jestem do końca pewna. Lubię otwartą przestrzeń i nowe horyzonty. Mimo, że podróżuje od niedawna byłam już w kilku wyjątkowych miejscach. Na razie postanowiłam zostać w Austrii ale kto wie może mi się odwidzi i znów wyruszę w drogę. Cieszę się wolnością póki mogę bo nie wiem kiedy będę mogła znów opuścić kraj. Boje się, że jeśli tam wrócę nigdy już nigdzie nie wyjadę i może tylko dla tego tak bardzo mi się to podoba. A wracając do ciebie czy planujesz w przyszłości zajmować się tym samym co twój ojciec ?
Adam ?

Od Francisa C.D. Arvelli

-Jest tu pani zawsze ile widziana lady Arvello.- odpowiedziałem uprzejmie. Po czym wyjąłem dłoń w kierunku Arvelli.- Zaprowadzić melady do twojej komnaty?
-Z przyjemnością mój panie. -odpowiedziała i poszliśmy w stronę pałacu.
(Arvella?)

Od Mary C.D Gorana

Słowa księcia były naprawdę piękne. Czytałam tą książkę lecz nigdy nie patrzyłam na nią z tej perspektywy. Nagle podszedł do nas nieznajomy mi mężczyzna, który wyglądał na stajennego.
-Paniczu -powiedział zdyszany.
-Słucham? -spytał wstając, a ja wraz za nim.
-Coś jest nie tak z Karino.
-Zaraz tam przyjdę. Pozwól że cię opuszczę lady Mary.
-Wystarczy Mary. Chętnie pójdę wraz z tobą jeśli to nie kłopot.
-Musimy się śpieszyć - powiedział stajenny.
-Zostań tu. Zaraz wrócę.
Kiwnęłam głową i gdy obaj zniknęli ruszyłam w stronę ogrodów. Chciałam spędzić chwile w otoczeniu pięknego zapachu kwiatów.

Goran?

Od Francisa C.D. Sophie

-Ten.- odpowiedziałem podchodząc do boksu z Driną. Na mój widok klacz wyjęła głowę przez bramkę a ja pogłaskałem ją, Sophie podeszła do nas.
-Śliczna.- powiedziała patrząc na klacz.
-Chciałabyś wybrać się na przejażdżkę.- zaproponowałem Sophie.
(Sophie?)

!! Księżniczka Grecji !!

Morgana Vintro
Księżniczka Grecji

Od Adama C.D Arvelli

Arvella Glucksburg. No tak. Czemu jednak księżniczka chodzi po mieście sama bez strażnika? Musiałem teraz zważać na słowa by nie urazić córki króla.
Zacząłem kierować się drogą, która prowadziła do pałacu.
-Niedawno przyjechałem lecz nawigacja jest moją mocną stroną. Co do drugiego pytania to ja jak i moi przodkowie pochodzę ze Szwecji.
Gdy wymówiłem nazwę swego kraju zauważyłem dziwny błysk w oku księżniczki jednak postanowiłem to zignorować.
-Co sprawiło że przybyłeś do Austrii? -spytała.
-To przez mojego ojca. Stracił wszystkich swoich poprzednich dostawców więc teraz stara się znaleźć nowych.
-Czym handluje twój ojciec?
-Większość towarów stanowią tkaniny. Są w najróżniejszych wzorach i kolorach.

Arvella?

Od Santiago

- Jest już gotowe?
- Tak. Miecz ze srebra, na sto centymetrów, z czarną rączką, z napisem "Odwaga to wolność" - opisałem miecz, po czym oddałem go jakiemuś mężczyźnie, dużo starszemu ode mnie, z delikatnym siwym zarostem, oraz czarnym końskim kucykiem z tyłu głowy. Ubrany był w zbroję. Za pewne był rycerzem.
- Dziękuje - po tych słowach wręczył mi zapłatę. W odpowiedzi kiwnąłem głową, po czym mężczyzna wyszedł z warsztatu. Otworzyłem woreczek. "Całkiem pokaźna sumka" pomyślałem, po czym przesypałem pieniądze do sakiewki, którą noszę zawsze przy sobie, w kieszeni i wyszedłem na miasto. Założywszy buty i kaptur na głowę, ruszyłem kupić coś do jedzenia.
Po udanych zakupach, nastał wieczór. Zdjąłem kaptur z głowy i ruszyłem do lasu, zabierając ze sobą tylko sztylet. Po drodze, ktoś za mną szedł. Jednak to mnie nie obchodziło, szedłem dalej przed siebie. Gdy znalazłem się w lesie, rzuciłem w krzaki sztylet.
- Czegoś chcesz? - zapytałem. Po tych słowach z ukrycia wyszła jakaś postać, z moim sztyletem w dłoni i delikatnym rysem krwi na ramieniu. Tak jak myślałem.

<Ktoś?>