czwartek, 30 lipca 2015

Od Sophie

Pierwsze co zrobiłam po przyjechaniu do Wiednia, to poszłam sprawdzić co u Heliosa.
- Witaj mały- uśmiechnęłam się do ogiera- Poradzę już sobie, dziękuję- powiedziałam przejmując wodze.
- Chwilę, księżniczko. Gdzie pani idzie? Musi się pani rozpako...- zaczęła jedna z moich służących, ale ja już byłam na koniu.
- Wrócę mniej więcej na kolację!- rzuciłam tylko i na oklep ruszyłam na przejażdżkę.
Na plecach miałam kołczan pełen strzał, a przez ramię przewieszony miałam łuk. Nie mogłam już znieść tej małej przestrzeni w wozie. Wiatr we włosach to było uczucie, które uwielbiałam. W prawdzie nie wiedziałam gdzie jadę i zdawałam sobie sprawę że mogę się zgubić, ale jakoś za szczególnie mi to nie przeszkadzało. Helios musiał się wybiegać, a pogoda na przejażdżkę była w sam raz. Szybko znaleźliśmy jakieś wzgórze, z którego widok rozciągał się na pół królestwa. Wciągnęłam do płuc świeże powietrze i tym razem już powoli wróciliśmy do zamku. Dźwięk kopyt uderzających o kamienie był muzyką dla moich uszu. Odprowadziłam Heliosa do stajni żeby odpoczął i poszłam się przejść. Nudziło mi się, więc wzięłam miecz od ojca który leżał w mojej komnacie i poszłam do ogrodu. Znalazłam sobie jakiegoś manekina po czym rozejrzałam się. Nikogo nie było. Wzięłam pewnie broń do ręki i zaczęłam mały trening. Po jakichś dziesięciu minutach usłyszałam coś za sobą. Momentalnie się odwróciłam przykładając czubek ostrza do szyi osobnika. Jednak po chwili zrozumiałam kto to jest i cofnęłam miecz.
- Wybacz panie, trochę się wystraszyłam- powiedziałam trochę skruszona.

Francis? wybacz że cię dodatkowo obciążam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz