poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Od Santiago

- Jest już gotowe?
- Tak. Miecz ze srebra, na sto centymetrów, z czarną rączką, z napisem "Odwaga to wolność" - opisałem miecz, po czym oddałem go jakiemuś mężczyźnie, dużo starszemu ode mnie, z delikatnym siwym zarostem, oraz czarnym końskim kucykiem z tyłu głowy. Ubrany był w zbroję. Za pewne był rycerzem.
- Dziękuje - po tych słowach wręczył mi zapłatę. W odpowiedzi kiwnąłem głową, po czym mężczyzna wyszedł z warsztatu. Otworzyłem woreczek. "Całkiem pokaźna sumka" pomyślałem, po czym przesypałem pieniądze do sakiewki, którą noszę zawsze przy sobie, w kieszeni i wyszedłem na miasto. Założywszy buty i kaptur na głowę, ruszyłem kupić coś do jedzenia.
Po udanych zakupach, nastał wieczór. Zdjąłem kaptur z głowy i ruszyłem do lasu, zabierając ze sobą tylko sztylet. Po drodze, ktoś za mną szedł. Jednak to mnie nie obchodziło, szedłem dalej przed siebie. Gdy znalazłem się w lesie, rzuciłem w krzaki sztylet.
- Czegoś chcesz? - zapytałem. Po tych słowach z ukrycia wyszła jakaś postać, z moim sztyletem w dłoni i delikatnym rysem krwi na ramieniu. Tak jak myślałem.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz